Solmyr
Po prostu Solmyr
Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kołobrzeg
|
Wysłany: Sob 23:55, 31 Maj 2008 Temat postu: Opowiadania |
|
|
Jesli ktos ulozyl jakies opowiadanie zwiazane z ogame - prosze o umieszczenie go.
A to moja tworczosc.
2 miechy po starcie uni, gdy wreszcie udalo mi sie nazbierac na kolonizator.
Emocje towarzyszace temu lotowi i ucieczce z 1 gali byle tylko mozna bylo sie rozwinac sklonily mnie do napisania tego opowiadania.
1. Pierwszy kolonizator - podroz w nieznane.
Wyruszyl w droge.
Sam.
Jeden.
Bo juz nie mogl tu zyc.
A czy tam bedzie miec lepiej?
Tego nie wiedzial.
Uciekal od problemow, ale nie mial innego wyjscia.
Tak go nauczylo zycie, pelne walki i zmartwien.
Pelne trosk i zbrukane krwia.
Jego krwia.
Na policzku i ramieniu widac bylo glebokie szramy. Pozostalosci po dawnych walkach.
Walkach, ktore odbily na nim pietno.
Stal sie nieufny i podejrzliwy.
Wyciszony i markotny.
Coraz rzadziej utrzymywal kontakty z innymi.
Az w koncu zamknal sie w sobie, razem ze swoja zloscia i nienawiscia.
Kiedys te uczucia dawaly mu sile do walki, duza dawke energii w chwilach kiedy juz myslal ze wszystko stracone, kiedy juz nie powinno byc zadnej szansy na przezycie.
A jednak za kazdym razem upor i gniew powodowaly ze wstawal i walczyl dalej.
Zawziecie i brutalnie.
Jesli cos zagrazalo jego zyciu i nie bylo innej drogi niz walka - stawal sie Bestia.
Nienasycona, niewyzyta, zadna krwi i ofiar, tak jakby zaprojektowana na zabijanie w chwili gdy nie ma juz mowy o negocjacjach.
W chwilach bezposredniego zagrozenia zycia.
Penetrowal lasy w poszukiwaniu zloczyncy, ktory kiedys go wydal,ale ten umknal mu.
Po kilku dniach poszukiwan wszedl do niewielkiej wioski.
Czul zawieszone na sobie spojrzenia.
Ale nie przejmowal sie tym co inni widza i mysla.
Niektorzy z przerazeniem patrzyli na dwumetrowego draba, pelnego blizn i
szram.
Odzianego w skorzana kurtke, spodnie z lisa i wytrzymale lecz juz troszke zniszczone wiekiem buty, noszacego przy boku dlugi, wykonany z mithrylu z jakimis domieszkami, miecz.
Na rekojesci bylo widac jakies napisy ale nikt nigdy ich nie rozszyfrowal przed smiercia.
Tak bylo i tym razem.
Szedl spokojnie i rozgladal sie w poszukiwaniu zdrajcy.
Nagle...
Swist.
Strzala przeleciala obok ucha.
Mial szczescie ze strzelec nie mial wprawy.
Nie dal po sobie poznac ze ja widzial.
Szedl spokojnie ale byl caly czas czujny.
Katem oka dostrzegl szesciu uzbrojonych wojownikow podkradajcych sie do niego.
Pare metrow w przod byla chata do ktorej podszedl i oparl sie.
Jak gdyby nigdy nic, zupelnie jakby szukal chwili wytchnienia.
Nie odwracajac sie wyczuwal odleglosc i zamiary oprawcow.
Mial w tym duza wprawe wiec sie za bardzo nie przejmowal.
Wiedzial ze to nie chlopi z wioski,a wynajeci zabojcy.
Byl wprawionym w walce wojownikiem i wiedzial ze kazdy zly gest, kazde niecierpliwe spojrzenie moze go zdradzic.
Czekal az podejda.
Pochylil sie by napic sie wody z korytka stojacego tuz przy chacie gdy uslyszal swist powietrza.
Odruch byl natychamiastowy.
Reka sama wydobyla z pochwy miecz a cialo wykonalo unik by po chwili wprawnym ruchem wykorzystac zamach przeciwnika i rozplatac mu czaszke.
Kolejnym ruchem wydobyl na swiat jelita dwoch innych oprawcow. Koncem ostrza, ale skutecznie.
Kolejnych zalatwil szybko i sprawnie w bezposredniej walce.
Nie minela minuta i bylo po wszystkim. Szesc trupow zalanych krwia.
A on, jakby nic sie nie stalo, podszedl do korytka sie napic...
Pewnego dnia jednak, znudzilo go zabijanie. Gdy zobaczyl Ją...
Matke z malym dzieckiem, tulaca je i blagajaca na kolanach o zycie.
Nie o jej zycie.
A zycie dziecka.
Ten widok przywrocil w nim resztki uczuc.
Wzruszyl sie nagle ale nie dal tego po sobie pokazac.
Schowal do pochwy miecz.
Spojrzal na mloda kobiete,na jej placzace dwuletnie dziecko.
Cos nagle wzruszylo nim doszczetnie.
Nie wiedzial co to.
Odszedl z kamienna mina ukrywajaca to co teraz czul.
Z dnia na dzien stawal sie coraz bardziej niewzruszony.
Obcowal jedynie z natura i to ona byla zrodlem jego sil.
Zamiast walki wybral samotne zycie...
Pelne wyrzutow sumienia...
A teraz gdy nadarzyla sie okazja - z checia podjal sie samotnego rejsu w przestworza.
Ze spokojem na twarzy podszedl do okna i patrzyl jak przemierza kolejne kilometry.
Przypominal sobie co robil wczesniej, ilu ludzi zabil, jakim byl kiedys furiatem.
Teraz wyruszyl w nieznane.
Mial zobaczyc co znajduje sie na dalekiej, nieznanej dotad planecie.
Ze spokojem ducha siedzial i palil skreta.
Przypominal sobie wszystkie wczesniejsze wojny, wyroki na szubrawcow (gdy byl jeszcze najemnikiem) i sporo innych rzeczy.
Mysli przelatywaly szybko ale nie czul sie nieszczesliwy.
Wreszcie zrozumial ze zycie pelne walki to nie byl jego wybor..
Tak wybrano za niego.
I uspokoil sie.
Na jego twarzy pojawil sie grymas, ktory prawdopodobnie mial byc usmiechem.
Siedzial spokojnie i myslal.
Bo co innego mial do roboty?
Wiedzial ze zlapano go i wyslano w przestrzen tylko po to zeby sie go pozbyc,ale nie przejmowal sie tym.
Mial wreszcie spokoj i czas na przemyslenia.
A co przyniesie nastepny dzien? Tego nigdy nie byl pewny.
Wiedzial natomiast ze nie bedzie latwo....
Sorki za brak polskich znakow i czasami interpunkcji ale...
Pisalem to szybko bo mysli umykaly.
Jak gdzies nie trafilem w klawiature to sie pewnie doczytacie sensu.
Ogolnie chodzilo o kolonizacje.
Edit, 28.06.2007
Pamietam jak to pisalem.
Od poczatku uni bylem farma i nie moglem sie rozwinac, zewsząd ataki i zero zycia, wez tu cos nazbieraj...
Az uzbieralem na kolonizator i w trakcie lotu powstalo opowiadanie... Smile
A teraz nie zaluje tego ze go wyslalem, ani chwili.
2. Dwie wojny, jeden Prezes.
Prezes Hattricka, Solmyr zwołał zebranie.
Trenerów, selekcjonerów i specjalistów.
Chciał usłyszeć ich pomysły.
Wysłuchał wszystkich wnikliwie i zerknął do swojego notesu.
Żeby nie przedłużać obrad, powiedział krótko:
- Nie będziemy się bać. Teraz dwa mecze z mocniejszymi drużynami ale my wyjdziemy z nich z honorem. Nawet jeśli będzie to przegrana.
Musimy powiedzieć chłopakom żeby na meczach dali z siebie wszystko, ale wiem ze fizycznie nie są w stanie tego zrobić.
- Poza tym czas żebym przeszedł na zasłużoną emeryturę.
- Nie martwcie się chłopaki! Nadal tu będę! - powiedział widząc smutne miny na ich twarzach.
Musimy wyszkolić zawodników i to Wam powierzam.
Nadal będę się jednak zajmować transferami nowych piłkarzy, układami z sędziami, oops Smile)) i wizerunkiem naszego klubu...
W razie wątpliwości zawsze możecie przyjść do mnie.
- Chodźcie Panowie, musimy pogadać z zespołem.
Trzeba ich trochę rozweselić i Ty, Heniek się tym zajmiesz - spojrzał na ekonomistę.
- Kup im jakies piwko lub prezenty.
- Zrób coś żeby nie czuli się nieswojo po zmianach.
I wyszli pełni wiary w nadchodzący tydzień...
To bylo w chwili gdy wypowiedzialem dwie wojenki na raz, a szykowalem sie do wojny z _GR_ . Taka mala motywacja
3. A to nagle, na IRCu mnie cos wzielo, jakas wena dopadla...
Chcialem isc spac, ale tuz przed wyjsciem jeszcze napisalem krotkie opowiadanko.
[02:39:28] <@Solmyr> MAWASHI^AW , COCACOLA, Radis ... dobranoc.
[02:39:34] <COCACOLA> papa
[02:40:00] <@Solmyr> jak ktos bedzie chcial mnie znalezc to to zrobi
[02:40:10] <@Solmyr> see ya soon
[02:41:25] <Radis> see ya
[02:44:13] * @Solmyr zegna sie ze wszystkimi, odwraca sie. W jego oczach widac pytanie: czy jeszcze jestem potrzebny? Widzi spokoj i uspienie, wiec ze spokojem odchodzi w dal. Wie ze dzis czeka na niego tylko mrok. Upaja sie widokiem mgly i lekkim powiewem wiatru smagajacym jego oblicze. Jest wolny! I wie ze ta noc albo nie skonczy sie wogole albo skonczy sie za chwile.
[02:46:01] <Radis> Smile
[02:46:02] * @Solmyr patrzy na nadciagajace chmury. Dla nikogo nie wrozylyby nic dobrego. On wie... Ze dla niego to ukojenie. Po czym rusza pewnym krokiem by zniknac w czelusciach nocy.
[02:49:35] * @Solmyr Jego niespokojne serce podpowiada mu kierunek zachod, ale otwarty umysł podpowiada - nie idz tam. Nie wie co go czeka z kazdej ze stron. Oczy przyzwyczajaja sie do ciemnosci. Prze dalej na polnoc. Pewnie i szybkim krokiem. Po chwili zatrzymuje sie i nasluchuje.
[02:53:50] * @Solmyr Z lewej strony dobiega lekkie szemranie. Wyciaga miecz z pochwy. Stoi napiety i gotowy na atak z katana w prawej rece. Nasluchuje. Cialo zbiera sie do wytezonego wysilku. Wszystkie miesnie drgaja lekko by po chwili byc gotowe na wszystko. Sol stoi i oczami przemierza obszar wokol niego. Wie ze wkroczyl na teren na ktorym nigdy nie byl i ze wszystkiego moze oczekiwac.
[02:56:56] * @Solmyr Szelest z lewej strony, potem wycie z oddali daleko, z prawej... Sol juz wie ze to blisko niego bylo za male na czlowieka lub zwierzyne i nie moze mu zrobic krzywdy. Opuszcza lekko miecz i powoli posuwa sie do przodu, nadal nasluchujac czy z boku cos nie wyskoczy...
[02:59:17] <+MAWASHI^AW> solmyr ale bajka na dobranoc już była.
[02:59:27] <+MAWASHI^AW> nie pij tyle
[03:00:07] * @Solmyr Po chwili widzi uciekajaca od niego wiewiorke. Serce uspokaja sie lekko. Solmyr wie ze tu nic zlego go nie spotka. Majac misje do wykonania - posuwa sie do przodu. Najpierw powolnym, spokojnym krokiem a potem zaczyna przeć naprzod coraz szybciej. Zastanawia go wycie z prawej ale wie ze ma coraz mniej czasu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Solmyr dnia Nie 16:00, 01 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|